czwartek, 1 sierpnia 2013

Rodział czwarty

Co za smutny widok, pomyślała. Podeszła bliżej leżącego na ziemi ciała potężnie zbudowanego mężczyzny. Pnączem mori oświetliła długie, brudnobiałe włosy, opadające na umięśnione plecy. Cienie tańczyły na reszcie ciała, z którego szaty opadły całkowicie, odsłaniając ubrudzoną nagość z nakreślonymi na niej wytartymi, granatowymi symbolami.
– Mało brakowało, Sanninie. Kilka chwil dłużej i twoje istnienie zostałoby wymazane. – mimowolnie zachichotała z żartu.
Dotknęła jego skóry. Zaszumiała woda, uniosła się nad nieruchomym mężczyzną i potężnie w niego uderzyła. Czarna fala spłynęła, zostawiając czyste ciało. Dziewczyna pochyliła się, wytarła białowłosego i kilkoma szybkimi ruchami nakreśliła granatowe znaki. Gdy już leżał ubrany w białe szaty, umyty i przeniesiony z dala od gęstej mazi, dziewczyna odetchnęła. Usiadła koło niego, zamknęła oczy i wsłuchała się w jego płytki oddech. Teraz pozostało tylko oczekiwanie.

x X x
Obudziła go suchość w gardle i poczucie, że zbyt długo spał. Otworzył oczy i napotkał pierwszy problem. Jego ciało nie chciało się poruszyć. Nie było związane, ani unieruchomione, ale odrętwiałe. Jednak to nie odrętwienie było przyczyną jego niemożności ruchu. Czuł się tak, jakby jego ciało nie wiedziało czego od niego żąda umysł. To tak, jakby tłumaczyć dziecku, które płynie z tobą łodzią, że most, oddalony o kilkadziesiąt metrów jest tak naprawdę wielki i łódź bez problemu pod nim przepłynie. Dzieciak płacze, bo widzi mały mostek do którego się zbliżacie, a ty nie jesteś w stanie mu wytłumaczyć, że tak działa perspektywa.
Tak właśnie uważało ciało Jiraiyi. Nie dowierzało umysłowi, który mówił, że powinien się poruszyć. Niczym małe, nieznające świata dziecko, nie potrafiło zaufać i uwierzyć. Jiraiya charknął i, o dziwo, ciało charknęło. Dlaczego więc miał problem z poruszaniem?
– Jak się czujesz, Sanninie? – usłyszał gdzieś z boku dziewczęcy głos. Spróbował przekręcić głowę, by ujrzeć rozmówcę. Bezskutecznie.
– Freia?
– Tak, to ja.
– Czy jesteśmy w tej grocie do której szliśmy?
– Tak. Pamiętasz coś?
Jiraiya zastanowił się. Pamiętał uczucie wszechmocy i nienawiści do ludzi. Pamiętał euforię i podniecenie. Oraz ogromne obrzydzenie, które wypełniało go w całości, obrzydzenie dominujące wszystkie zmysły.
Wrzasnął, napinając gwałtownie mięśnie i z trudem sięgając dłońmi do twarzy. Emocje powróciły falą, zbyt silne, by mogły pochodzić ze snu. Jego ciało krzyczało, jakby tryumfująco przypominało umysłowi, że się mylił. Poczuł metaliczny zapach krwi, a potem jego ciało znowu zostało unieruchomione. Freia oplotła go sporą ilością wody. Dyszał ciężko jakby stoczył wyczerpującą, kilkugodzinną walkę. Dziewczyna nie zwalniała uścisku.
– Ja… – odezwał się po chwili – czułem obrzydzenie do mojego ciała. I nienawiść do ludzkości. Byłem wszechpotężny. Byłem, Freio? To były moje uczucia? Co się dzieje ze mną i z moim ciałem? Co to były za wspomnienia? Och… i czemu nie pamiętam żadnych obrazów?
Zamilkł i zlizał stróżkę krwi, cieknącą mu po policzku. Zapatrzył się w brązowowłosą dziewczynę, która westchnęła i wycofała wodę wiążącą jego ciało.
– Te uczucia były twoje Sanninie. Zostały wyciągnięte przez Substancję Życia z twojego wnętrza.
Jiraiya otworzył usta, jednak Freia powstrzymała go ruchem dłoni.
– Pozwól mi dokończyć i zachowaj swoje pytania i pretensje na później.
Białowłosy posłusznie milczał. Freia kontynuowała.
– Substancja Życia to ta gęsta maź, w którą wpadłeś zaraz po przybyciu do tej groty. Musisz wiedzieć, że jest ona źródłem naszej chakry. Substancja Życia krąży w skale, w której wydrążony jest dom mojego ludu. Korzystamy z jej energii i z niej czerpiemy moc. Substancja znajduje się w wodzie, która wypływa z podziemnego źródła w skale. Ta woda różni się od tej zwyczajnej. Gdy byłeś przetrzymywany – „więziony”, mruknął Jiraiya. – odwiedzały cię kobiety. Pamiętasz? Nie byłeś w stanie ich pokonać, mimo iż nie zapieczętowaliśmy twojej chakry. Zapewne wydawało ci się, że one są na zupełnie innym poziomie mocy, niż ty. W pewnym sensie miałeś rację. Natura naszej chakry jest zdominowana przez Substancję Życia. Nie jesteśmy w stanie kontrolować żadnego z pięciu żywiołów. Jedynie tą szczególną odmianę wody. Jest to niewątpliwe ograniczenie, jednak umożliwia nam używanie technik niedostępnych dla użytkowników podstawowych żywiołów. To, co przeżyłeś kilka dni temu – tutaj Jiraiya zachłysnął się powietrzem. – było dobrym przykładem możliwości naszej mocy.
– Kilka dni temu – wyksztusił wreszcie.
– Maź odstąpiła od twojego ciała od razu, gdy straciłeś przytomność. Budziłeś się kilka razy, napinałeś mięśnie od niemal granic wytrzymałości, jednak nie ruszałeś się. Twój umysł i ciało wciąż czuły ślady ingerencji Substancji Życia. Umysł próbował przypomnieć twojemu ciału, że jesteś człowiekiem. Jednak, jak widzisz, to nie takie proste. Nadal nie możesz się ruszać.
Zamilkła, dając białowłosemu czas na przemyślenie. Leżał nieruchomo, wpatrując się w skalny pułap. Niełatwo było mu przyswoić wizję o nieludzko silnych wojownikach zależnych od jakiejś glutowatej mazi. Szczególnie po przekonaniu się na własnej skórze o potężnych, a zarazem destrukcyjnych właściwościach owej substancji.
– Jak wy egzystujecie razem? Przecież ta maź niemal mnie pochłonęła! – obruszył się, ale jedno zerknięcie na Freię wystarczyło mu za odpowiedź.
Dla nich to nie była maź, ale święta substancja, miejsce zamieszkania, źródło mocy. Był ciekaw, ilu członkom plemienia Ludu Wody udaje się opanować techniki tej magii. Jednak postanowił zapytać o to przy innej okazji. Przerażały go domysły, ile ofiar musi pochłaniać taki trening.
– Dość już wiesz – Freia znowu zamieniła się w oschłą, zimną dziewczynę. Zniknęło wszelkie współczucie i smutny wyraz twarzy, gdy wspominała o Substancji. Na jej twarzy zatańczył cień. Dopiero teraz Jiraiya zauważył, że jedynym źródłem światła było poskręcane pnącze, które dziewczyna trzymała w dłoni. Dalej rozciągały się mroki groty.
– Tak naprawdę to, co chciałam ci pokazać to nie Substancja Życia. Jednak niezbędne było, byś sobie z nią poradził. W tej jaskini znajduje się obiekt, który może cię zainteresować. Możesz już wstać?
Mógł. Ciało wciąż było odrętwiałe, a przy każdym jego ruchu jego mięśnie przeszywały długie igły bólu, ale odzyskał kontrolę ruchu.
Wstał, gotowy do drogi, i popatrzył wyczekująco na Freię. Ta jednak tkwiła w miejscu. Podążył za jej wzrokiem. Stali tuż pod kilkumetrowym, kamiennym obeliskiem. Z początku Jiraiya nie wiedział na co patrzy. Z trudem rozpoznał sylwetkę ludzką smaganą słabym światłem, które dawało pnącze. Freia wyraźnie czekała na jego ruch, więc wziął od niej tajemnicze, poskręcane gałązki i podszedł bliżej do posągu. Oświetlił go dokładniej. I zamarł.
Krzywa szczęka, nieforemna twarz, nienaturalny grymas i niepoprawne proporcje. Nie zauważył tego wszystkiego. Wpatrywał się w napis wypalony u dołu posągu.
– To pismo… – głos mu zadrżał. – To pismo należy do...
– Wężowego mędrca. – potwierdziła Freia.
Jiraiya nieobecnie wpatrywał się w niestarannie wypalone litery. Dziewczyna nie dała mu otrząsnąć się z szoku.
– Dlatego właśnie zdecydowałam się dać ci kredyt zaufania. Ta wiadomość jest skierowana do ciebie. Wężowy mędrzec uważał, że jako jedyny masz zdolności, by dostać się do naszego źródła.
Białowłosy nadal wpatrywał się w litery.
– Sanninie? – Freia zwróciła mu uwagę, Ten zamrugał i spojrzał na nią zamglonym wzrokiem.
– Dlaczego – wychrypiał – Orochimaru tutaj był?
Freia otworzyła usta, jednak przerwał jej.
– To znowu jego pułapka, prawda? Zaplanował to wszystko by mnie zniszczyć. Chce żebym utknął tu na zawsze i nie chce bym go śledził. Prawda?! – krzyknął, patrząc wściekle na Freię – Czy to prawda, dziewczyno?!
Drżał cały, jego oczy pokryły się mgłą, nieprzerwanie kiwał głową w przód i tył, jakby coś potwierdzał. Brązowowłosa przypatrywała mu się ze spokojem. Wyciągnął dłoń w jej kierunku.
– Walcz ze mną, sługo Orochimaru. – zaślinił się z wysiłku, ledwo wypowiadał słowa. – Walcz ze mną!
Zrobił krok w jej kierunku, potem drugi. Ona patrzyła. Przy trzecim kroku ciało odmówiło mu posłuszeństwa. Jak kłoda zwalił się na podłogę.
– Zesłałeś na mnie ten koszmar. – wybełkotał. Nie widział już Frei, nie widział ciemnego posągu, ani słów na nim wyrytych. Teraz liczył się tylko o n. Wypełniał jego myśli w towarzystwie czystej nienawiści. – Orochimaru, a niech cię. Czemu moje ciało nie słucha rozkazów?
Ciemnooka dziewczyna patrzyła obojętnie na mężczyznę targanego konwulsjami. Czekała cierpliwie aż uspokoi się i straci przytomność. W jej oczach błysnęła biel, a postawa nie była już taka delikatna i kobieca. Emanowała od niej potęga i dzika siła. Uniosła ogromne ciało młodego mężczyzny i skierowała się ku bulgoczącej teraz mazi. Substancja Życia usłyszała wycie mocy królowej i czekała na rozkazy. Uniosła dłoń, z której wypłynęła nić błękitnej wody. Cienki strumień dotknął wzburzonej powierzchni, a potem wystrzelił ku sklepieniu groty. Maź podążyła za nim tworząc monumentalną kolumnę, łączącą górę z dołem. Dziewczyna weszła do niej i, wraz z nieprzytomnym mężczyzną, opuściła kamienną komnatę.

x X x
cdn.

Zaraz się pogubię w ilości nowych wydarzeń, więc chyba czas przestać wprowadzać coraz to nowe tajemnice, a zacząć rozwiązywać te, które się namnożyły. No, ale Sanninslife zaczyna mi się układać w głowie w całość... Nieźle.
Nikano

PS: Zauważyłam, że Jiraiya już tyle razy tracił przytomność w moim opowiadaniu, że wkrótce będzie więcej spania niż akcji XD Takie tam zaśnięcie w środku walki (good idea, chyba to wykorzystam :P)

2 komentarze:

  1. Powiem prosto: fajnie :D

    Pani od WOK' uśmiałaby się, co nie? W życiu nie pomyślałbym, by wykorzystać jej słowa, lecz... inwencja twórcza pozwala na wszystko.

    Wreszcie coś można zrozumieć z tej kanonady informacyjnych wrażeń pana "Dżirajii".

    Byle tak dalej.
    Z pozdrowieniami z wakacyjnych wypraw twórczych,
    Kolega

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na początku napisałam o dziecku i samolocie... Po czym zorientowałam się, że w uniwersum Naruto dziecko nie widziało nigdy samolotu ;P A potem jakoś przypomniał mi się ten wiersz z lekcji WOKu.

      PS: Ja też się ładuję twórczo - muszę powiedzieć, że zupełnie inaczej się myśli gdzieś-nie-w-domu ;) Pozdrowienia, udanych wakacji!

      Usuń

Komentować każdy może, ale i od każdego wymagana jest kultura. Krytyka tak, wulgarność i chamstwo - tam są drzwi.